Trele morele

Kiedyś go nie lubiłam. Może dlatego, że kiedyś morele się wysmażało tak jak śliwki w powidłach. Aż zbrązowiał, skarmelizował w opór.

Srebrna łyżeczka do konfitur

Moja mama robiła go tak, że po otwarciu słoiczka widać było cudownie pomarańczową zawartość – gęsty syrop, a w nim nieco oczywiście rozpływające się morele. No i ten zapach! Dzisiaj i ja tak robię.

Na targu mamy “outlet owocowo warzywny” u Wesołego Romka. U niego kupuję bardzo już dojrzałe morele i odpestkowuję. One są już napełnione cukrem gronowym tak, że i zwykłego cukru prawie nie trzeba. Ja dałam pół kilo cukru na 3 kilo owocu.  Gdy po 8 godzinach to puściło sok, zagotowałam tylko 5 minut, mieszając delikatnie i … No, niestety, dodałam żelfixu, bo przeczytałam skład i nie mam zastrzeżeń. 🙂

Żelatyna mi nie przeszkadza, askorbinian (czyli właściwie witamina C) nie szkodzi, a zapewnia zero pleśni (przy tak małej ilości cukru). Jeszcze dwie minuty lekkiego mieszania i już! Do słoiczków!

Mama je przepłukiwała spirytusem, bo nie było żelfiksów, a ja mam czyste, tylko wyjęte ze zmywarki i od razu zamknięte zakrętką. Tak czekają do napełniania.
Taki dżemik morelowy połączony raz jeszcze na ciepło z łyżką żelatyny i rozprowadzony na serniku – ojejka, samo dobre!
A na chałce z masłem… czy ja to muszę opisywać?!

Małgorzata Kalicińska

Od redakcji. O dżemie morelowym na stronie http://frances.menu – skąd pochodzi fotografia, foto chałka – https://www.bakenjam.com

Dodaj komentarz