Top 10 Fakapów

Pytacie o 10 wpadek na restauracyjnej mapie Lublina i regionu? Oto te mniejsze i większe fakapy. Piszemy o nich nie po to, żeby dowalić, ale żeby zwrócić uwagę restauratorów, by poszli po rozum do głowy. Z reguły tak się dzieje. Oto złota 10 fakapów, które zdarzyły się nam na przestrzeni ostatnich lat.

Absmak w Marzannie, Niedrzwica Kościelna

Rzadko zdarza się nam zostawić dania na talerzu. Tak było w Siedlisko Folkloru Marzanna. Sum w ogórach z kwaśną śmietaną uwarzony nie miał smaku, a marny sos w towarzystwie rozmrożonych warzyw z wody wołał o pomstę do nieba. Moja gicz cielęca na sosie chrzanowym podana nie widziała jakiejkolwiek marynaty poza saletrą. Recenzja w Dzienniku Wschodnim wywołała poruszenie i zgorszenie u właścicieli. Redaktor stracił smak – napisali w sprostowaniu. Potem była jeszcze próba straszenia sądem, co spotkało się ze stanowczą reakcją Krzysztofa Wiejaka, naczelnego Dziennika. Czas zabliźnił rany, byliśmy tam pózniej kilka razy, jedząc smacznie i obficie. Na przykład boczniaki, smaczną kwaśnicę czy świeżonkę.

Baran u Fryzjera, Kazimierz Dolny

Zdarzyło o się to jeszcze za dobrych starych czasów w restauracji U Fryzjera w Kazimierzu Dolnym. Zamówiliśmy orientalną baraninę z warzywami. I co? Kawałki starego barana pływały w tłustej potrawie. Tłustej niemiłosiernie. Całość była niezjadliwa. Zdarza się. Ciekawe, że właściciel, Robert Sulkiewicz przyjął krytykę z humorem. Baranina się poprawiła.  Ale tamtego Fryzjera już nie ma.

Cynaderki w Akuku, Kazimierz Dolny

Cynaderki to nasza ukochana potrawa. Klasyka polskiej kuchni w dobrym wydaniu smakuje cudnie. Ale trzeba je umieć zrobić. Jak kucharz brudas, nerki nie wymoczy, z talerza pójdzie fetorek. Tak było z nereczką z patelni w Akuku właśnie. Jeszcze kelner nie doniósł dania do stolika, a już było czuć, że coś nie tak. No i wyszło szydło z worka. Nad patelenką unosił się zapaszek. Nie szło zjeść.

Grill w Karczmie Bida, Bogucin

Jak dostaniecie mięso słone, przywalone pikantnymi przyprawami, to znaczy, że kucharz chce coś ukryć. Tak było z karczkiem w Bidzie. Mięso waliło lodówką, zamrażarką, mdląco słodkawy smak był ł nieznośny. A przecież zdarzało się nam jeść tam pyszną fasolówę, placek ziemniaczany i pierogi. Mimo, że jedna wpadka nie przesadza sprawy, jakoś ciężko na tam zajechać. Ale obłożony rekordowo parking to dowód na to, że ludziom smakuje.

Golonka Miss Saletry, Grota Bochotnicka Bochotnica

Najbardziej przewalona saletrą golonka, jaką zdarzyło nam się jadać. Masakra.

Karkówka o zapachu lodówki, Zajazd Stolnik Wilkołaz

Moją karkówkę okrywała duża porcja duszonych warzyw. Mięso, choć soczyste, było od góry gorące, od spodu chłodne. Przy trzecim kęsie coś zaczęło mi nie pasować. Jak coś na talerzu nie pasuje, to zwykle chodzi o świeżość i jakość składników. Kiedy wyswobodziłem kawałek mięsa z warzyw i sosu, spróbowałem – wyszło szydło z worka. Kucharz się starał, ale miał kiepski towar. Karkówka pachniała lodówką. Jedliśmy też medalion. Okazał się zwykłym kawałkiem schabu, rozbitym z przyprawami i usmażonym na patelni. W dodatku wczorajsze surówki sprawiły, że początkowy stan radości przeszedł w przygnębienie. Zostawiliśmy nasze drugie na talerzach. Na deser już nie mieliśmy ochoty.

Krewetki z g. w G-20 Lublin

Żeby zrobić dobrą krewetkę, trzeba się znać na jej anatomii. Oporządzić i wyciąć przewód pokarmowy. To słynna czarna żyłka. Więc dostaliśmy tłuste, duże krewetki zapieczone w glinianych naczyniach. Radość, pierwsze kęsy i czarna żyłka w środku. Czyli jelito. A ponieważ krewetki żywią się odpadkami, często morską padliną – więcej w taki gówniany interes w G-20 nie wchodzimy. O, nie.

Medaliony do kitu, Zajazd Alfred Wysokie

Kiedy M. spróbowała medalionów, z przerażeniem je wypluła. Powtórzyłem próbę. Mięso musiało przejść wiele… Medaliony było obłożone boczkiem – zdjąłem boczek, był stary i twardy. Nie dało się jeść. Po reklamacji kelnerka przyznała nam rację. Za medaliony nie policzono. A i słowa przeprosin były bardzo na miejscu. To jest konstruktywne podejście do krytyki

Podróba szaszłyków, Karczma “W Zagrodzie” Horbów Kolonia

Karczma kusi kuchnią Radziwiłła. Choć kusiły mnie szaszłyki ks. Radziwiłła, zamówiliśmy szaszłyki z jagnięciny i szynkę Radziwiłła Panie Kochanku. Kelnerka obiecała, że szaszłyki będą świeżutkie, szynka soczysta, poleciła ziemniaczki zasmażane. Do tego sałatkę z ogórka i pomidora. I co? Szaszłyki z jagnięciny to był dramat. Twarde, zeschnięte kawałki mięsa poprzeplatane grillowaną cytryną. Ileż musiały się należeć, żeby tak wyglądać? Zamiast soczystszego, kruchego mięsa z jagnięciny była jakaś jej podróbka. Twarda, spieczona, nie do zjedzenia. Kiedy udało się nożem przepiłować owe szaszłyki, wnętrze odkrywało kolejne pokłady ignorancji kucharza. Ogórek i pomidor żywcem wyjęty z lodówki, zero przypraw i śmietana, ziemniaczki były “wytaplane” w oleju, rodem z taniej garkuchni. Radziwiłł przewraca się w grobie.

Zimny miecznik w Musi Sushi Lublin

To ostani, świeżutki fakapik. Idea dania piękna, ale cudowne mięso szlachetnej ryby ledwo ciepłe, dodatku też. Wystarczyło 2 minuty, by danie na zimnym talerzu wystygło na maksa. Szefowie, takich rzeczy tuńczykowi się nie czyni. Nie wypada.

Redakcja

1 komentarz do wpisu “Top 10 Fakapów”

Dodaj komentarz