Oddech od ś-wiruska

No, lubię żeby przepisy/potrawy które wszak powstawały na świecie jednak zachowały swój “trzon”. Kiedyś spisałam ponad 13 rosołów ze świata, są takie różne! Ale trzon zawsze pozostaje – woda, warzywa, białko zwierzęce.  Toczyłam swary z Piotrkiem Bikontem o rosole, – dawać liść i ziele czy nie?! On, że tak! Ja że w żadnym wypadku!  Fajnie było!

Pamiętam też jak zjadłam u babci zacierkę. Najbiedniejszą – woda, ziemniaki, skwarki i zacierki właśnie – sól i pieprz. O, matko jaka pycha! Sąsiadka, młoda i sprytna też wzięła przepis ale wróciła do babci, że jej nie wyszło. Zrobiła wywar z kurczaka na włoszczyźnie i to już było zupełnie nie to. – Zrobiłaś, dziecko, jarzynówkę na kurczaku z zacierkami – powiedziała babcia.  A do mnie dodała – To jakby śląską wodzionkę machnąć na rosole…

 

Podobną bieda zupkę – zalewajkę, mama robiła na ziemniaczkach, skwarkach, liściu i zalewała zakwasem żytnim. Sól, pieprz, czasem suszony grzyb. KONIEC!

Wszelkie inne dodatki: bekon wędzony, kiełbasa itp, to już nie jest ta biedna zalewajka. To już żurek. Zresztą na przednówku żur też jadano biedny, na samej wodzie, gdy bieda docisnęła. Pamiętam nasz wypad ze Starszakami do Chorwacji, (później to samo przeżyłam, we Włoszech, w Toskanii). Urwałam podczas spaceru liść z wielkiego drzewokrzewu laurowego, zmięłam i powąchałam. Ale mnie trzepnęło! Poczułam smak niemal, ale zapach to już z pewnością mamowej zalewajki. Ach!

Młodzieży warto wyjaśniać czym był przednówek, bieda i prawdziwy głód.  Może ta świadomość nie daje mi pola do zachwytu do “zabaw jedzeniem”, kuchni molekularnych i tych tam amouse bouche, wielgachnych talerzy z kupka czegoś “przegryzek/przekąsek od których tylko dupa rośnie.
Zalewajka na grzybku?  Hmmm może niedługo? Grzybów suszonych mam masę!
Może teraz, w TE święta, zamiast żurku?

 
Małgorzata Kalicińska

(Zdjęcie Ola Załęczny)