Łubinowe wzgórze koło Nałęczowa

o jedna z najciekawszych restauracji po prawej stronie Wisły. Wtopiona w bezkresne pola i łąki, co w połączeniu z ekologicznym pensjonatem, relaksem w oranżerii, seansem w ruskiej bani i kąpielą w wywarze z siana – i świeżym, sezonowym jedzeniem – daje bardzo przyjemne połączenia. Smakowaliśmy Łubinowe Wzgórze latem, ale teraz jesienią jest tu najpiękniej. Tu, gdzie szczęście staje się namacalne. To idea projektu, zwanego Łubinowe wzgórze Eko Resort. Co to znaczy? Za projektem stoją ekologiczne rozwiązania: odnawialne źródła energii, naturalne materiały, jedzenie eko.

Za restauracją stoi piękna i mądra filozofia kuchni prosto od człowieka. – Siadamy do stołu, żeby się nasycić. Żeby nabrać siły, ale także umocnić relacje, nakarmić swoje poczucie bliskości, przynależności, bezpieczeństwa. Przy stole przekazujemy tradycje, dzielimy się chlebem i miłością. Bez stołu nie ma więzi – pisze w ważnym tekście “Serce przy stole” (Magazyn Coaching EXTRA) Monika Kucia, kuratorka i dziennikarka kulinarna, promotorka regionalnych produktów. To właśnie dobre produkty stoją za Kuchnią Smaków. Mięso od małych, lokalnych producentów, ryby z zaprzyjaźnionej rybaczówki, sery zagrodowe od sprawdzonych dostawców. Gospodarze sami wędzą, robią konfitury, pieką. Gotują zdrowo, zgodnie z maksymą “Właściwe odżywianie będzie medycyną jutra” (Linus Pauling, laureat Nagrody Nobla). Dlatego zdrowo zjedzą tu goście, będący na diecie bezmlecznej, bezjajecznej czy wegańskiej. No i to bajkowe otoczenie, winorośle rosnące na wzgórzach, maliny, jeżyny i borówki rwane z krzaka przed przyrządzeniem deseru.

Na dobry początek warto zaliczyć talerz serów zagrodowych Tak, talerz serów, tym bardziej, że nieopodal mieście się Manufaktura Serów “Mleczna Droga”. I stamtąd głównie sery na talerzu się znajdą. Można popracować na połączeniem sery – miejscowe konfitury, a jak czas pozwoli dodać do tego wina z regionalnych winnic.

Skusiliśmy się na “deskę mięsiw z naszej wędzarni, marynowane jabłka, chrzan, wiejski chleb” – ale niestety wędlina zgrzeszyła niedyskretnym zapachem lodówki i czegoś tam jeszcze. Wędliny niestety tak mają, najczęściej sklepowe, dziw, że tu miejscowe – się idealną świeżością nie popisały. Ale nie popełnia błędów, kto nic nie robi.

Rosół z królika

Zupy to mocne strony Kuchni Smaków A nawet bardzo mocne. M. postawiła na flaczki z boczniaka. Na esencjonalnym bulionie, z kruchymi warzywami i świetnym boczniakiem. Co tu kryć, podjadałem i ja, bo to bardzo dobre było.

Postawiłem na rosół z królika. Delikatny, bardzo smakowity, ze świetnym makaronem. Rosół ma kilkuwiekową tradycję w polskiej kuchni. Podobnie zresztą, jak rewelacyjny rosół z węgorza – na który jeździmy z M. do Kątów Rybackich. Sposób polskiego rosołu gotowania taki. Weźmij materyją mięśną wołową albo cielęcą, jarząbka albo kuropatwy, gołębie i cokolwiek mięśnego jest, co być może do rosołu gotowano i zwierzyny wszytkie. Wymocz, wysoluj pięknie i ułóż w garnku, ociągniej. Ten zaś rosół, w ktorymeś ociągał, kiedy się podstoi, przecedź przez sito i wlej w tę materyją mięśną, włóż pietruszki, masła, przysó1, odszymuj, A gdy dowre, daj gorąco na stół. Trzeba też wiedzieć, że na każdy rosół włożyć co potrzeba, żeby wodą albo wiatrem nie śmierdział, to jest pietruszki albo kopru, cebule albo czosnku, kwiatu muszkatowego albo rozmarynu, albo całkiem pieprzu, według smaku albo upodobania, limonia też i rozmaryn żadnego nie oszpeci rosołu – czytamy w Compendium ferculorum, albo zebranie potraw to – pierwsza zachowana polska książka kucharska, wydana w Krakowie w 1682 roku. Jej autorem był kuchmistrz wojewody krakowskiego Aleksandra Michała Lubomirskiego, Stanisław Czerniecki. Rosół z królika wybornie ugotowany, pachniał całym bukietem ziół, dawał energię. Takim rosołem można się dzielić przy stole.

Pielmieni

W oczekiwaniu na drugie dania skosztowaliśmy pielmieni. Mam do nich słabość. Najlepsze robi Dorota Otachel w restauracji Old Pub w Lublinie. Najbardziej lubię je z jagnięciną i baraniną, pełne rosołu w środku, z elastycznym ciastem. Takie pielmieni pełne dobroci – mogę jeść porcja za porcją. Pielmieni z Kuchni Smaków były bardzo poprawne, ale myślę, że kucharzy stać na wiele więcej. I na autorskie odmiany. Jak ja bym zjadł pielmieni ze szczupakiem, z serami zagrodowymi, z pietruszką…

Confit z koźlęciny O koźlinę się z M. pokłóciliśmy. Podano ją z kaszą bulgur, kaparami i chrupiącą marchewką. KIedy tylko zobaczyłem przypalone, przepieczone mięso – wiedziałem, że kucharz pokpił sprawę. Skubnąłem kęs mięsa. To nie moja bajka. Ale M., która co rok jada koźlęcinę w górach twiedzi, że tam też tak mięso się prezentuje, a liczy się smak. Kasza była przedobra, marchewka nie była chrupiąca, mięso było przeschnięte. Zero soczystości i delikatności. Muszę zatem wybrać się tam raz jeszcze – i podejść do confit ponownie, zamawiając wersję soczystą.

Czenaki, baranina z warzywami, brawo

To najciekawsza pozycja w karcie. Baranina była soczysta, doskonale zamarynowana, warzywa aromatyczne od ziół. Zapieczona w glinianym garnku (czas oczekiwania 1.5 godziny) – bardzo nam smakowała. Ilekroć zdarzy mi się upolować czenaki – zastanawiam się, co sprawia, że danie bywa nieziemsko dobre. Można przecież nakłaść do żeliwnego garnka warzyw, ziemniaków, mięsa, ziół – i ma być dobre. Czenaki z Kuchni Smaków promieniowało dobrą energią. To coś więcej niż pełnia smaku. To tęsknota za kuchnią naszych babć, za Litwą, za cudownością połączeń smaku i tradycji. Taka jest Kuchnia Smaków!

Zerwane

Jak zamówcie deser, kelnerka pójdzie do ogrodu, narwie miskę malin, jagód, borówek… Zerwane. Prosto z pola, ogrodu, działki. Nowy trend w polskich restauracjach pięknie wpisuje się w ideę Kuchni prosto od człowieka. Zamawiamy desery, owoce dla nas zrywa się w krzaka, wędrują na talerz. I kiedy czekaliśmy na desery, przypomniały mi się słowa Moniki ze wspomnianego tekstu, że serce lubi stół. A przy wspólnym stole mniej rzeczy boli… Jakie to ważne i piękne w tym zapędzonym czasie, kiedy coraz więcej ludzi je przy komputerze, telewizorze.

Sorbet zerwany z pola.Chyba najlepszy, jaki kiedykolwiek jadłem na Lubelszczyźnie. Baśniowy, zjawiskowy, świeży, kojący stres i niepokój. W połączeniu z widokiem z tarasu bezcenny. Taki mały, codzienny cud.

Sałatka zerwana z krzaka

To był najpiękniejszy finał tego popołudnia. Żadne słowo nie zastąpi smaku. “Facebook nie jest dziś najpotężniejszym medium społecznościowym, jest nim kuchnia, jedzenie” – mówi Alex Atala, najsłynniejszy szef kuchni. Przepisuję te ważne słowa z tekstu Moniki “Serce przy stole”. Te słowa wyjątkowo pasują do konceptu restauracji Kuchnia Smaków, Łubinowego Wzgórza, pejzaży, które to zaczarowane miejsce otulają. Ktoś powie kawałek Prowansji na drodze z Lublina do Kazimierza. Ktoś drugi – kawałek Toskanii. Ale najważniejsze jest to, że to piękne miejsce może być zaczarowaną kapsułą czasu. Jak mówi Ryan Bromley, kurator gastronomii, badacz kulinariów oraz były szef kuchni (gotował m. in. w rezydencji Ambasadora Wielkiej Brytanii w Polsce) -kapsułą dla tradycji, wartości i obyczajów. Wpisanych w nasze serce. I teraz najważniejsze. Za wszystkim stoi Monika Urbańska, właścicielka Łubinowego Wzgórza, które wciąż się rozwija, zdążając w kierunku pełnej harmonii z Naturą.

*****

Waldemar Sulisz

 

 

Dodaj komentarz