Batumi w Kazimierzu Dolnym

Restauracja Batumi schowała się na Małym Rynku w Kazimierzu Dolnym. Trzeba minąć bar Pod Bykiem i gotowe. W środku czyściutko, ciepło od pieca, w którym wypieka się bułeczki i pide, drożdżowe łódeczki z mielonym mięsem i jajkiem.

Tyle razy kręciłem się po Małym Rynku, a nowej, gruzińskiej knajpy nie dostrzegłem. Zawsze zatrzymywałem się na ulubionych pierogach z mięsem i kurkami w barze Pod Bykiem. I dopiero siedząc w Klubojatce za galerią Mieci Łazorkowej zobaczyłem reklamę Batumi. Był wieczór, w malutkiej sali usiadłem tuż przy drzwiach, przez które widać kościół św. Anny. Z “gruzińskiej” perspektywy wygląda zawrotnie baśniowo.

Chinkali

Kiedy tylko zobaczyłem w karcie chinkali – byłem w domu. Uwielbiam te gruzińskie pierogi, które łapie się za czubek, nadgryza kawałek ciasta i wypija rosołek. Na ostatniej Edycji Europejskiego Festiwalu Smaku w Lublinie Gruzini sprzedawali je na okrągło i 3 razy zdążyłem się na nie załapać. Chinkali (14 zł), które wylądowały na mym stole – zdecydowanie różniły się wyglądem od tamtych. Jakby oklapły, straciły strzelistą formę. Jakby ubranko z ciasta było za duże do zbyt malej porcji farszu. Jak smakowały? Farsz z wołowiny (szkoda, że przemielonej w mikserze, nie siekanej) był smaczny, aromatyczny, dobrze doprawiony. Rosołek skryty w środku także mi smakował. Przemiła kelnerka i życzliwa szefowa kuchni, z którą można pogadać przy stoliku – zapowiedziały, że wkrótce pojawią się chinkali z nadzieniem z baraniny. To dopiero będzie czad.

Gruziński barszcz z rodzynkami

Zamówiłem Perłę z beczki za 6 zł i spytałem, czy Panie nie upiekły by mi bułeczek z kminkiem i czosnkiem, które podaje się do barszczu. Widać pieczenie owych bułeczek sprawia Paniom przyjemność, bo w trzy migi ciasto powędrowało do pieca, za chwilę rozkoszowałem się wypiekiem. Bułeczki były przedobre. Kiedy spytałem, z jakiej potrawy szefowa kuchni jest najbardziej dumna padła szybka odpowiedź – nasz barszcz. Zamówiłem gruziński barszcz za 12 zł, choć w karcie była słynna zupa charczo za 14 zł (z wołowiny, z ryżem, pomidorami i orzechami włoskimi). Do barszczu dostałem tureckie, pikantne ciasto, wszak bułeczki już jadłem. Pierwsza łyżka i zaskoczenie: w barszczu były pomidory. Nie było za to fasolki. Były buraczki, warzywa i dużo dużych słodkich rodzynek. Były też kawałki małej, ostrej papryczki. Pierwsza łyżka – i szok. Co za barszcz. Pierwszorzędny. Świeżutki, mocny, ostry, pełen słodyczy i dobroci. Tak – gdzieś w tle czaiła się radość i filozofia słynnych gruzińskich toastów. Po ostatniej łyżce byłem gotów wznieść toast za to miejsce i za tych, co tu pracują. I te paluszki z tureckiego ciasta. Trochę, jak nasze polskie łamańce, trochę jak włoskie podpłomyki.

Pide

Nabrałem ochoty na kolejne danie. Niestety nie było już Chaczapuri. To jedna z najwspanialszych potraw kuchni gruzińskiej. Prosty placek z serem w różnych kształtach i z różnymi dodatkami – zachwyca. Po prostu. Tu robi się go nie z gruzińskim serem, tylko z mieszanką dostępnych na rynku. To trochę osłodziło mi brak placka.
Zamówiłem Pide za 17 zł. Łódeczkę z mielonym mięsem i jajkiem rodem z tureckiej kuchni. To janczarska odpowiedź na włoską pizzę. Kiedy pide pojawiło się na talerzu, okazało się, że łódeczka z karty jest w rozmiarze XXL. Do pide dostałem 2 sosy. Zacząłem od nich – wiedząc, że zrobione na miejscu, i dla mnie. Coś pysznego, jeden na bazie twarożku i sosu, drugi papryki, czad.

Porcja była duża, zrobiłem powtórkę z wyjątkowo świeżej Perły z kija. Ciasto było na brzegach cudownie zapieczone, wręcz przypalone, jak ja lubię te obrzeża. Smak – pycha. Mięsko – było to samo – co w chinkali. Przy 3 kęsie okazało się, że ciasto pod nadzieniem się nie dopiekło, było rozmokłe i surowe. Cóż – wyjadłem mięso, które w połączeniu z zapieczonym jajkiem było całkiem niezłe. Na końcu wyjadłem brzegi ciasta – na placu boju pozostał środek. W rozmowie z szefową kuchni szybko doszliśmy do wniosku, że wystarczy najpierw sam placek wrzucić do pieca, gdy się podpiecze, dać farsz i jajko.

Czekam na baraninę

Za sympatyczną ucztę zapłaciłem około 60 zł. To bardzo dobra cena jak na Kazimierz Dolny. Szkoda było opuszczać Batumi, ale ostatni bus miałem za 30 minut. Urzekł mnie genialny barszcz z rodzynkami, bułeczki, tureckie ciasto do barszczu. Wrócę tu nad baraninę. Na chinkali i koniecznie na chaczpuri.

Słyszę natomiast, że poziom bywa w Batumi nierówny. No cóż, powtarzalność to największa sztuka.

***

Waldemar Sulisz

Dodaj komentarz