Bajgiel w Kazimierzu Dolnym

W restauracji Bajgiel można zjeść pyszne bajgle. Oraz żydowski kawior. Ale rosół już chudziutki, z czulentem nie jest dobrze. Za to jest kaczka Rotshilda z wiśniami. I kapuśniak, który udaje zalewajkę.

Komercja czy brak wyczucia? Wśród pięknych mebli i bibelotów można natknąć się na taką cepelię Nowa żydowska restauracja w Kazimierzu będzie chciała wypełnić pustkę po słynnej Knajpie U Fryzjera prowadzonej przez Roberta Sulkiewicza. Lokalizację ma wymarzoną. Stoi tuż przy synagodze, z tarasu rozciąga się zawrotnie piękny widok na Mały Rynek i Kazimierz. Już dla tego widoku warto zamówić sobie kawę i zasiąść na tarasie, żeby uczestniczyć w teatrze. Tak, bo w sobotę i niedzielę na Małym Rynku rozgrywają się scena za sceną. Mały rynek ma też przedziwną akustykę, słychać każdy krok, rozmowę, jak w akustycznej zakrystii. Uznanie należy się za wnętrze pełne pięknych mebli, kolekcja krzeseł to prawdziwe dzieła sztuki.

Żydowski kawior na przekąskę

Wątróbkę siekaną z jajkiem uwielbiam. Kiedy przemiła kelnerka postawiła na stole talerz, zapachniało aż miło. Nie dość, że porcja była duża (danie kosztuje 12 zł), to jeszcze towarzyszy mu maca i cebularz. Wątróbka została pokrojona w kostkę, doprawiona cebulką, pieprzem, odrobiną oliwy. Kawior był świeżutki, pachnący, bardzo smaczny. Połączenie smaku żydowskiej kuchni ze scenami na Małym Rynku było niebywałe. Oto sprzedawca owoców tłumaczył parze turystów, że ma śliwki dymione, a nie wędzone. A dymi je na specjalnych lassach, matach z wikliny układanych nad jamą wykopaną w ziemi, w której przez 10 dni pali się ogień.

Rosół z gęsi z farfelkami

Choć słońce grzało rozkosznie, to jesienne powietrze pokazywało co potrafi. Zamówiłem żydowski rosół za 12 zł. Poprosiłem, żeby był gorący. Bardzo gorący. Za kilka minut kelnerka postawiła parujący talerz na stole nakrytym pięknym, koronkowym obrusem. Ponieważ do farfelek mam słabość, nabrałem pełną łyżkę i skosztowałem. Były smakowite, ale rosół mógł równie dobrze nazywać się rosołem z kurczaka czy bulionem warzywnym. Gęsina ma swój niepowtarzalny smak, jest nie do podrobienia. Rosół, który jadłem, był w smaku chudziutki, być może oczekiwałem za dużo. Na pewno przyjdę na niego jeszcze raz, może trafię na lepszą formę kucharzy.

Czulent słaby

Czulent wołowy za 28 zł. Z wielu potraw żydowskich najbardziej podchodzi mi czulent. W karcie jest czulent jagnięcy, ale akurat go nie było. Wybrałem wołowy. Czulent to potrawa z kaszy pęczak, fasoli, odrobiny warzyw i mięsa. Najlepiej gęsiny. Na gęsim tłuszczu obsmaża się mięso z cebulą, dodaje namoczoną fasolę, potem pęczak, dusi w gęsiarce, następnie wkłada do piekarnika i zapieka. Żydzi wkładali go do szabaśnika, gdzie przez noc nabierał smaku. Czulent z Bajgla już na talerzu prezentował się słabo. Przygnębiająco wyglądała fasola, dziwnie zasuszona, być może kucharz przetrzymał mą porcję w piecu. Czulent z Bajgla zawiera także ziemniaki. Być może w czulencie leżały za długo, zdecydowanie psuły smak potrawy. Mięso było poprawne, pęczak też. W pamięci miałem czulent, który jadam w restauracji Tejsza w Tykocinie. Pachnący, aromatyczny, wprawiający w kulinarny błogostan. Ten kazimierski też mógł być taki, a nie był. Trzeba by pojawić się w Bajglu, jak wychodzi z pieca.

Bajgiel z gęsiną

Na deser zamówiłem sobie Bajgiel z mięsem za 12 zł. Na to danie tak naprawdę tu przyjechałem. Bajgle to legenda kuchni żydowskiej. Podobnie jak krakowski obwarzanek. Bajgiel to jednak nie obwarzanek, ale okrągła bułka z dziurką w środku. Bajgle przez pieczeniem zanurza się we wrzątki, posypuje makiem lub sezamem i dopiero wkłada do piekarnika. Na stronie restauracji jest informacja, że bajgle pieczone są według rodzinnej receptury, którą przekazał “Jeremi Lenkiewicz / ojciec właścicielki Restauracji Bajgiel / lat 85 ” . Bajgiel został przecięty na pół, posmarowany smalcem gęsim, w środku zawierał plastry rolady z gęsi. Pięknie podany, z towarzystwem delikatnej sałaty – był znakomity, pyszny, klimatyczny. Tak pyszny, że pojawię się tu w sobotę przed południem, kiedy wychodzi z pieca.

Bagiel na bis

W Kazimierzu i restauracji pojawiłem się po raz drugi. W czwartek, kiedy można rozsmakować się w Kazimierzu bez turystów. Skusiłem się na danie dnia: zalewajkę kazimierską i kaczkę Rotshilda – zestaw za 38 zł. To dobra cena, bo gdyby zamawiać osobno to zalewajka liczy się po 12 zł, kaczka 48 zł.

Zalewajka po kazimiersku czyli kapuśniak po żydowsku Zalewajka okazała się kapuśniakiem. Rozkosznie gorącym, podanym z ziemniakami, tak jak kiedyś podawało się kapuśniak w moim rodzinnym domu w Dębicy. Kapuśniak był pyszny, w aromatach gęsiny, do szczęścia brakowało mi rodzynek. Były za to małe, rozkoszne skwarki, jakie też pamiętam z domu. Tłuszcz gęsi siekało się na drobno, oprószony mąką wędrował na patelnię, potem do kapuśniaku bądź krupniku na dróbkach. Taki krupnik w Bajglu bym zamówił dwa razy.

Bardzo smakowita kaczka z wiśniami czyli przysmak Rotshidla

Kaczka Rotschilda to kaczka z wiśniami. I ona chyba najbardziej mi w Bajglu smakowała. Mięso było niezmiernie delikatnie przyrządzone, duszone i ciut zapieczone. Co ważne kucharzom z Bajgla udało się wybić wyborny smak kaczki na pierwszy plan. W złożeniu ze świetnymi wiśniami i doskonałym pure ziemniaczanym — wyszło doskonałe danie. Gratulacje. Nasza ocena? Pierwsza wizyta kosztowała 64 zł, druga niecałe 40 – jak na Kazimierz Dolny to dobre ceny. Bajgiel to bardzo klimatyczne miejsce z pięknymi meblami, tarasem z sentymentalnym widokiem i polsko- żydowską kuchnią. Trzy rodzaje bajgli to strzał w dziesiątkę. Ale wielkim potrawom żydowskiej kuchni przydałby się lepszy kucharz lub temu co jest – porządne szkolenie z teorii i praktyki. Mimo kiepskiego czulentu polubiłem to miejsce. I będą tu wracał. I być może nawet doczekam się tu kreplech. Takich, jakie od 10 co najmniej lat zamawiam w tykocińskiej Tejszy. A może cymesu nawet z Tykocina też.

***

Waldemar Sulisz

 

Dodaj komentarz