Wątróbka z rokpolem

On lubi wątróbkę. Tak po prostu lubi! Nie był nią katowany jako dziecię, więc lubi, a że teraz powinien jeść rzeczy „krwiotwórcze”, wysokobiałkowe i świeże, to zrobiłam mu tę wątróbkę taką, jaką jadłam kilka lat temu na Ostrowiu Tumskim w hotelu imienia Jana Pawła II we Wrocławiu.

W kuchni królowały zakonnice i gotowały fantastycznie! Postarałam się i ja zrobić watróbeczkę na ich modłę dorzucając tylko kawałeczek rokpolu. Dla zaostrzenia smaku.

A więc to wątróbeczka indycza, oczyszczona z błonek i fafrocelków, lekko osypana mąką ryżową i ….pieprzem. I tylko. Na patelni podgrzałam gęsi smalec (nazywany gęsią oliwą) i odpowiednio usmażyłam kawałki wątróbki na “MIDIEM”, bo krwistej nie lubi on. Zrobiłam ją w ostatniej kolejności, bo zanim się nią zajęłam, przygotowałam domowe ziemniaczki opiekane w piekarniku, lekko tylko spryskane olejem rzepakowym.

I …. Dodatki: Na odrobinie gęsiej oliwy zrumieniłam całą, spora cebulę. Z pieprzem. Pieprzne jest fajne. 🙂 Extra dodatek podejrzany u zakonnic: Konfit z wiśni. No trudno – z mrożonych, bo w tym roku wiśnie nie dopisały, a zresztą skąd je brać poza sezonem? Na patelnię rzuciłam łyżkę brązowego cukru muscowado i ¾ opakowania wiśni mrożonych bez pestek. I one się tam bez dodatkowych wód konficiły” jakieś 15 minut. Z dodatkiem szczypty chili i z łyżką jasnego sosu sojowego. Same się pięknie odparowały. Powstała cudna, wytrawna konfitura. Na talerzu położyłam liście rukoli, ziemniaczki, wątróbkę, konfiturę wiśniową i cebulkę. A na wierzch cienki klinek sera rokpol. Bo ON, mój mąż uwielbia i ów ser, który bajecznie podkręcił smak potrawy.

No i tyle! Jutro pierś kacza ale duszona, bo krwistej nie lubię, również z wiśniami. Do tego haluski. A co!

Małgorzata Kalicińska

Dodaj komentarz