Mówi się, że nasze jelito grube, to drugi po mózgu komputer pokładowy. Że tamtejsza flora bakteryjna warunkuje naszą fizjologię, reguluje procesami i odpowiada za samopoczucie. Tak, bo serotonina, zwana hormonem szczęścia powstaje w 90 % w jelicie grubym właśnie.Jeśli więc ktoś się odżywia śmieciowym żarciem bezwartościowym, tłustym kiepskimi tłuszczami, to kiepsko się czuje. Nie czuje radości, a nie czuje jej, bo nie ma bakterii tworzących serotoninę, więc zajada smutek gównianym jedzeniem i tak w kółko.
Żeby utrzymać florę bakteryjną w dobrej kondycji trzeba nam bakterii – Lactobacillus i Bifidobacterium i nie, nie z apteki, ale z jedzenia. To wszelkie fermentujące pokarmy – kefiry, jogurty ale też kiszonki dostarczają nam owych drogocennych bakterii.
Water kimchi krok o korku, jak i co
Fermentowanie właśnie odkrywamy jako gospodynie domowe. W Polsce znamy kiszoną kapustę, kiszone ogórki, buraki i już. W Korei Pd znanych jest 180 kiszonek. Opowiem, jak się robi ożywczą water kimchi, jako alternatywę do zwyczajnej surówki obiadowej. To nieznany u nas sposób podania świeżych warzyw i owoców w formie niespotykanej jako rodzaj wytrawnego kompotu z warzyw. Nie gotowanych, ale właśnie fermentowanych krótko i podawanych w miseczkach do obiadu. Zjada się zarówno warzywa jak i wypija wodę w których pływają. Każde warzywo właściwie nadaje się do zrobienia water kimchi i owoce też.
Przykładowa receptura to plasterki białej rzodkwi, zielona dymka, czosnek imbir, może być kurkuma (można u nas kupić korzeń) plasterki papryki, jabłka, twardej gruszki, cukinii może to być też lekko podgotowany burak ćwikłowy chrupiący, ale nie za twardy, dynia niezbyt dojrzały melon czy arbuz (jego zielonkawe części) – najlepiej poszperać w Necie i poeksperymentować, co lubimy.
Warzywa (nie róbmy zbyt wielu na raz) kroimy w plasterki. Mają być chrupiące i niezbyt wielkie, takie na raz. Można też się bawić i robić skomplikowane zawijaski, na przykład świeże liście boćwin, sałat, czy winogron faszerowane tartymi surowymi warzywami i owocami, a po zawinięciu zalane solanką. Pokrojone wymyślnie i zalane „kompotem” będą zaskakująco ładnym dodatkiem obiadowym. Zdrowym!
Pomysłów jest masa.
To co nam smakuje, co wymyślimy (warto, żeby było różnorodnie) zalewa się w słoju solanką – owym wytrawnym kompotem. Niezbyt mocnym sól morska i cukier do smaku. Można dla dekoracji i pikantności dodać plasterek chili, ale ja nie daję. Wolę łagodne.
Odstawia się słój do lodówki na dobę (a nawet 12 godzin) i gotowe. Do drugiego dania, albo jako przystawkę przed drugim daniem. Latem mocno schłodzone, nawet z kostkami lodu. Pojada się owe warzywa i owoce, popija i czuje jak jelita się cieszą.
Warto wypróbować.
Małgorzata Kalicińska
Fot. Co0kpad – tu jeszcze jedna recepta
Do poczytania: Warto zajrzeć do książki amerykańskiej gastroenterolog Robyenne Chutkan “Dobre bakterie” (tytuł oryginału The microbiome solution). Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Feeria.